IZBIAŃSKI: WSZYSTKO W NASZYCH RĘKACH, NOGACH I GŁOWACH

3 tygodnie temu | 19.09.2025, 13:20
IZBIAŃSKI: WSZYSTKO W NASZYCH RĘKACH, NOGACH I GŁOWACH

Przerwa reprezentacyjna to dobry czas na to, żeby sprawdzić co słychać u Trójkolorowych. Porozmawialiśmy z goalkeeperem wrocławian, Kamilem Izbiańskim. 26-latek opowiedział nam o trudnych początkach sezonu, czerwonej kartce w Opolu, braniu odpowiedzialności, historii numeru 77 na koszulce i byciu Polakiem w coraz bardziej międzynarodowych zespołach FOGO Futsal Ekstraklasy. Zapraszamy!

- Cztery kolejki sezonu za nami więc można było już poczuć trochę ten klimat Ekstraklasy w absolutnie nowym zespole i w takim zestawieniu. Jak czujesz się w tej drużynie i czy czuć chemię w tej drużynie także poza boiskiem?

Kamil Izbiański: Czuję się bardzo dobrze, chemia powoli się buduję i myślę, że tworzymy bardzo fajną grupę ludzi. Mimo tego uważam, że ciągle jesteśmy na etapie poznawania się w kryzysowych sytuacjach, w różnych fazach meczu i potrzebujemy jeszcze trochę czasu. Od początku rozgrywek mieliśmy bardzo wymagający terminarz, graliśmy z czołowymi zespołami FOGO Futsal Ekstraklasy i to sprawiło, że nasze zgranie musiało budować się jeszcze szybciej. Cytując klasyka, myślę, że idziemy w dobrym kierunku i z optymizmem patrzymy w przyszłość.

- W futsalu niezwykle trudne jest zachowanie czystego konta, wam to się jeszcze nie udało. Patrząc jednak na twoją dyspozycję to uważam, że nie ma nikogo wokół klubu, kto mógłby stwierdzić, że jest niezadowolony z twojej postawy, bo grasz świetnie od pierwszej kolejki i wielokrotnie ratowałeś drużynę przed stratą bramki. W jakiej czujesz się dyspozycji i czy czujesz się też jedną z głównych postaci zespołu, która nie boi się brać odpowiedzialności za wyniki?

KI: Cieszę się, że ludzie uważają, że prezentuję się dobrze. Z mojej perspektywy początek sezonu nie jest zbyt udany. To prawda, było wiele bardzo dobrych momentów, ale miałem też mnóstwo pechowych sytuacji, których nie miałem przez cały poprzedni sezon. W związku z przerwą na kadrę mam teraz czas żeby wyciągnąć wnioski i jakąś naukę z tego niełatwego doświadczenia i od poniedziałku zaczynam "nowy sezon" w mojej głowie. Nie mam problemu z tym, żeby brać na siebie odpowiedzialność i może dlatego też te błędy bardzo mnie bolały. Czuję się odpowiedzialny za tę drużynę i mam nadzieję, że te pechowe sytuacje w końcu zaczną nas omijać i będziemy piąć się w górę tabeli.

- A jak z twoją grą w ataku? To nie jest przypadek w taktyce trenera, że pojawiasz się często na połowie przeciwnika z piłką, oddajesz strzały i pomagasz w rozegraniu. Gra z piłką to dla ciebie komfortowa sytuacja czy wolisz jednak zostać między słupkami?

KI: W poprzednim sezonie bardzo dużo grałem w ataku, trochę w innym schemacie, ale jest mi to dobrze znane i jak najbardziej czuję się w tym dobrze jeśli współpracujemy jako drużyna. Jeśli realizujemy naszą taktykę to łatwiej mi wyprowadzać piłkę i nie mam z tym problemu. To bardzo odpowiedzialne i trudne zadanie, bo jeśli stracę piłkę to jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że stracimy też bramkę. Jeśli moi koledzy z pola tracą futbolówkę, to jest jeszcze szansa, że ktoś go może zaasekuruję, może ja obronię strzał, ale przy mojej stracie sytuacja jest zupełnie inna. Jestem "saperem" i czuję się w tym dobrze, cały czas się tego uczę i myślę, że z meczu na mecz będę się w tej kwestii rozwijał.

- Śląsk wygląda w tym sezonie naprawdę dobrze, chociaż nie przekłada się to jeszcze na wyniki. W spotkaniach z Piastem czy Dremanem byliście już w bardzo trudnej sytuacji, a jednak walczyliście do końca i udawało się dogonić wyniki, ale potem w końcówce już czegoś brakowało. Jak myślisz, co jest powodem tego, że nie udaje się przechylić szali na swoją korzyść, mentalności zwycięzców, energii? 

KI: Moim zdaniem mecze z Rekordem czy Piastem to najtrudniejsze spotkania w sezonie, bo są to też najlepsze ekipy w kraju i mają mnóstwo jakości. Uważam, że mieliśmy trochę pecha w meczu z Rekordem, bo bramki, które traciliśmy były pechowe. Z kolei Dreman to zespół, który bardzo dobrze się zna i na przestrzeni ostatnich sezonów zrobili dosłownie kilka transferów, a reszta to ekipa, która była ze sobą w różnych momentach - kiedy przegrywali i wygrywali. My dopiero teraz tworzymy te momenty i poznajemy się jako grupa ludzi i potrzebujemy jeszcze kilku spotkań żeby w krytycznych sytuacjach być w stanie przechylać szalę na swoją korzyść.

- Jak oceniasz sytuację z ostatniego spotkania, właśnie w Opolu? Z perspektywy telewizyjnej nie dało się jej ocenić, decyzję o twojej czerwonej kartce podjął też arbiter, który był po drugiej stronie parkietu. Był kontakt, czy nie było? Zasłużyłeś na wykluczenie?

KI: Czerwona kartka nie była zasłużona. Mówiłem już o pechowych sytuacjach na początku sezonu i ta sytuacja to była ta największa bomba, którą otrzymałem i mam nadzieję, że też punkt kulminacyjny. Przeciwnik później sam przyznał, że nic się tam nie wydarzyło i dziwne jest to, że decyzję podjął sędzia, który był po drugiej stronie, a nie ten, który był blisko. Prawda jest taka, że będzie jeszcze wiele decyzji sędziowskich, z którymi się nie zgodzimy i jest to całkowicie normalne w futsalu, bo intensywność jest tak duża, że często nie ma czasu na odpowiednią reakcję. Ta czerwona kartka boli, bo nie będę mógł zagrać przeciwko Eurobusowi, ale niczego już nie możemy zmienić i trzeba skupić się nad tym, co przed nami.

- Mam wrażenie, że w FOGO Futsal Ekstraklasie jest coraz mniej Polaków, a coraz więcej graczy zagranicznych, którzy niejednokrotnie stanowią 60-70% drużyny. Mam takie pytanie filozoficzne, jak to jest być Polakiem w ekstraklasowym zespole?

KI: Bardzo ciekawe pytanie (śmiech). W poprzednich rozgrywkach Polaków było troszeczkę więcej, natomiast ja czuję się bardzo dobrze. U nas fajne jest to, że trener rozmawia po portugalsku, jego asystent Jose Pepo tłumaczy to nam na język polski, a Chrisowi na angielski więc czasami tych porozumień międzyludzkich jest bardzo dużo. Wygląda na to, że w tę stronę będzie szedł futsal i nikt nie ma z tym większego problemu. Zdajemy sobie sprawę z tego, że żeby grać na poziomie Ekstraklasy potrzebujemy w drużynie bardzo dużo jakości i uważam, że tę jakość mamy.

- Jak gra ci się w hali AWF Wrocław? Obiekt specyficzny z dosyć niskim sufitem, ścianą tuż za bramkami i niejednokrotnie klejem, który gdzieś tam zostaje na parkiecie po treningach piłki ręcznej...

KI: Pierwsze co zauważyłem to bardzo dużo przestrzeni wokół parkietu, w tej części wzdłuż linii bocznej i to była dla mnie kompletna nowość, bo nawet jak prześledzę inne hale w Polsce, to chyba jeszcze nie grałem w tego typu obiekcie. Z klejem problem jest tylko wtedy, kiedy bezpośrednio przed nami mają trening lub mecz piłkarze ręczni i wówczas jest to odrobinę niebezpieczne, ale gra mi się tam bardzo dobrze i też uważam, że z meczu na mecz jest na trybunach coraz więcej kibiców. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będzie przychodzić ich jeszcze więcej, a nam będzie grało się pewniej.

- W dwóch poprzednich sezonach grałeś w fazie play-off FOGO Futsal Ekstraklasy więc wiesz, jak takie drużyny funkcjonują, ile mają jakości i jak to osiągnąć. Będąc w szatni Śląska widzisz potencjał na drużynę play-off'ową? 

KI: Tak, na pewno widzę potencjał na to żeby zagrać o coś więcej w tym sezonie. Oczywiście najważniejszy cel na najbliższe miesiące to utrzymać się w FOGO Futsal Ekstraklasie, ale mamy zespół, który stać na play-offy. W poprzednim sezonie też byłem w sytuacji, kiedy słabo zaczęliśmy rozgrywki, a nawet całą pierwszą rundę i dopiero w tej rewanżowej rundzie zapewniliśmy sobie fazę play-off. Myślę, że wszystko w naszych rękach, nogach i głowach.

- Co w tym momencie jest mocną stroną WKS-u, a nad czym musicie jeszcze pracować w twoim przekonaniu, żeby iść do przodu i się rozwijać?

KI: Uważam, że bardzo dobrze wygląda nasza gra w ataku i to nawet z tymi ekipami ze ścisłego topu, bo stwarzamy dużo sytuacji. To, nad czym musimy pracować to skuteczność, bo często nie dajemy się nawet wykazać bramkarzowi drużyny przeciwnej nie trafiając w bramkę. Moim zdaniem dobrze też w wielu fragmentach wygląda nasza gra w obronie, ale musimy nad nią pracować, bo tracimy zdecydowanie za dużo goli. W najbliższych tygodniach będziemy też doskonalić naszą grę jako całość i mecze, które już za nami bardzo nam pomogły w tym, żeby odpowiedzieć sobie na ważne pytania. Owoce tego zobaczycie w najbliższych meczach!

- 17 goli straconych w 4 meczach, co jak na warunki futsalowe nie jest ani mało ani dużo. Wydaje się, że spora część z tych bramek była bardzo niefortunna, jak gol samobójczy Moena z Rekordem, twoje poślizgnięcie się na kleju i bramka Piasta czy w ostatniej kolejce próba wybicia zakończona dograniem do De Freitasa i golem. Te sytuacje trzeba zaliczyć do błędów indywidualnych czy po prostu brakuje wam szczęścia?

KI: Błędy indywidualne będziemy popełniać w każdym meczu, bo nie da się ich nie popełniać w futsalu. Sztuką jest zrobić ich mniej niż przeciwnik i do tego chcemy dążyć. Uważam, że trochę płacimy frycowe jako beniaminek Ekstraklasy i absolutnie nowy zespół i z tego wynikają takie sytuacje. Potrzebujemy jeszcze trochę czasu. Wiele takich przypadkowych bramek straciliśmy w końcówkach meczów, bo to też trener Zico pokazał nam na ostatniej analizie - najwięcej tracimy między 15, a 20 minutą i między 35, a 40 czyli wtedy, kiedy najczęściej gonimy wynik i gramy z wycofanym bramkarzem. Na pewno sądzę, że tych bramek straciliśmy na ten moment za dużo i nie jestem z tego zadowolony. Musimy poprawić grę defensywną.

- Trwa przerwa reprezentacyjna więc przygotowania do kolejnego meczu ligowego potrwają dłużej. Wykorzystujecie bardziej ten czas na doskonalenie gry na parkiecie czy jednak aspekt mentalny, przemyślenie tego co już za wami? Co twoim zdaniem jest ważniejsze?

KI: Ten tydzień jest trochę lżejszy pod względem obciążeń, bo ostatnie 7 tygodni były naprawdę niesamowicie ciężkie pod względem przygotowań. Długie treningi, bardzo intensywne, ale sztab planuje to bardzo mądrze, po każdym z nich pytają o poziomy zmęczenia i dbają o nasz komfort. To jest też czas żeby zawodnicy, którzy borykają się z jakimiś mniejszymi urazami mieli czas na dojście do siebie i naładowanie akumulatorów na to, co przed nami. Po powrocie do grania będziemy musieli mieć pełny bak paliwa więc to jest ten moment żeby odpocząć, złapać trochę świeżości i wyciągnąć wnioski z tego, co się wydarzyło, a od początku kolejnego tygodnia wracamy do ciężkiej pracy.

- Z bramkarzem kojarzą się różne numery na koszulce - 1,12,13, czasami jeszcze inny, ale raczej rzadko 77. Z czego ten numer wynika i czy coś szczególnego dla ciebie oznacza?

KI: Gram drugi sezon z tym numerem. Przed poprzednimi rozgrywkami zastanawiałem się, że tak naprawdę prawie każdy bramkarz ma numer "1", a ja chciałbym coś zmienić. Wspólnie z żoną wpadliśmy na pomysł na "77" i zdążyłem się już do niego przyzwyczaić. Dobrze mi się z nim gra. 

- Czego życzyć tobie i Śląskowi na pozostałą część sezonu?

KI: Przede wszystkim życzyć nam pierwszych trzech punktów w nadchodzących meczach i żebyśmy zaczęli regularnie wygrywać, bo wtedy też morale drużyny rosną. A mi czego życzyć? Myślę, że zdrowia, wszystko inne mam w swoich rękach i nogach. Wyciągam wnioski, naukę i staram się być coraz lepszą wersją siebie każdego dnia.

Udostępnij
 

Sponsorzy i Partnerzy

Partner Tytularny
Partner Strategiczny
Partner Premium
Partner Gold
Partner Silver
Partnerzy
Partner Techniczny
Partner Techniczny | Digital Partner
6926896