W 2. kolejce FOGO Futsal Ekstraklasy JAXAN WKS Śląsk Wrocław Futsal zremisował w meczu wyjazdowym z Red Dragons Pniewy 2:2. Wrocławianie dwukrotnie prowadzili w tym spotkaniu, ale zdeterminowana drużyna gospodarzy za każdym razem wracała do meczu i ostatecznie zespoły podzieliły się punktami. Bramki dla WKS-u zdobyli Lion Ribeiro De Souza oraz Christopher Moen.
W 1. kolejce oba zespoły przegrały swoje mecze więc o dodatkową motywację nie trzeba było się martwić. W składzie Trójkolorowych nie było żadnych zmian w porównaniu do tego, co widzieliśmy na inaugurację, a w pierwszej piątce wybiegli: Kamil Izbiański, Lion Ribeiro, Jonatan De Agostini, Artem Ros oraz Andrii Yelishev. Wyjściowa piątka Red Dragions Pniewy wyglądała z kolei następująco: Guilherme Gomes, Adrian Martin, Nikodem Krajewski, Christian Rodriguez, Victor Delgado.
Pierwsza część spotkania przebiegała ze zmiennym tempem. Od pierwszego gwizdka nieco więcej inicjatywy było po stronie gospodarzy, którzy dłużej utrzymywali się przy piłce i oddali trzy niegroźne strzały. Po trzech minutach trener Rodrigo Coimbra zdecydował się na pierwsze roszady, a na parkiecie pojawili się Christopher Moen, Maksym Voronin, Dawid Witek oraz Artem Ros. Te zmiany wprowadziły sporo ożywienia, zwłaszcza w tercji atakowanej, a pierwszy strzał w meczu ze strony gości miał miejsce w 5. minucie, kiedy na uderzenie z dystansu zdecydował się Witek. Wrocławianie byli nieco sfrustrowani długim utrzymywaniem się przy piłce gospodarzy, czego efektem były trzy faule już po 6. minutach gry. Taktyka Red Dragons się jednak nie zmieniała, a ważną rolę w konstruowaniu ataków pełnił bramkarz Guilherme Gomes, który kilkukrotnie w pierwszej części gry uderzał na bramkę Śląska.
Druga część pierwszej połowy zaczęła się fantastycznie dla WKS-u. Na parkiecie pojawił się Łukasz Krawiec i tak jak inni zmiennicy, rozruszał grę ofensywną Wojskowych. Młody rozgrywający obsłużył dobrze podaniem Ribeiro, ten przedryblował obrońcę, ale uderzył minimalnie niecelnie. Chwilę później z precyzją Liona było już znacznie lepiej - wrocławianie mieli rzut wolny po czwartym przewinieniu pniewian, piłkę lekko wysunął De Agostini, a mocno w kierunku dalszego słupka uderzył Ribeiro i dał gościom prowadzenie 1:0 w 10. minucie meczu. Od tego momentu jedni i drudzy zaczęli stwarzać więcej szans bramkowych. Brakowało naprawdę niewiele, żeby już minutę po stracie gola, tym samym odpowiedzieli gospodarze, ale strzał Mateusza Kosteckiego sprzed pola karnego minimalnie ominął prawy słupek Izbiańskiego. Red Dragons musieli gonic wynik, to też ponownie utrzymywali się dłużej przy piłce, ale goalkeeper Śląska był w bardzo dobrej dyspozycji i kilkukrotnie ratował skórę kolegom. W 14. minucie mieliśmy próbkę rozwiązań stałych fragmentów gry z obydwu stron, najpierw po dobrym zagraniu na drugą stronę boiska uderzał Krajewski, a chwilę później bardzo precyzyjną górną piłkę prosto na nogę dostał Moen, ale uderzył prosto w Gomesa. W końcowych fragmentach pierwszej połowy mieliśmy sporo chaosu, w 16. minucie pniewianie skontrowali kontrę WKS-u i mieli sytuację sam na sam, której nie wykorzystali, a 4 sekundy przed syreną Witek stanął oko w oko z Gomesem, ale bramkarz gospodarzy obronił jego uderzenie i do przerwy Trójkolorowi prowadzili 1:0.
Druga połowa wyglądała zupełnie inaczej niż pierwsza. Było dużo więcej intensywności, dużo więcej agresji w grze i dużo więcej sytuacji do zdobycia bramki z obydwu stron. Świetnie w tę część spotkania weszli gospodarze, już kilkadziesiąt sekund po wznowieniu przeprowadzili groźną akcję, a faulowany w polu karnym był Rodriguez. Sędziowie podyktowali rzut karny, a ten bezlitośnie wykorzystał Kostecki i w 21. minucie mieliśmy remis. Red Dragons poczuli krew, ale WKS dość szybko odpowiedział, świetną długą piłkę zagrał Izbiański, opanował ją Witek i dograł do Moena, a ten z zimną krwią trafił do siatki i zdobył swoją pierwszą bramkę na poziomie FOGO Futsal Ekstraklasy. Tempo zdobywania bramek ani myślało zwalniać, w 26. minucie Śląsk zaspał w obronie, nie ustawił się do przyjęcia rzutu z autu, a gospodarze rozegrali go błyskawicznie i z bliska do bramki trafił Delgado, ponownie doprowadzając do remisu 2:2.
Ostatni fragment meczu to ten najbardziej intensywny i najbardziej agresywny z obydwu stron. Pierwszą żółtą kartkę w 26. minucie meczu obejrzał Moen, i wówczas gospodarze mieli dwa faule na koncie, a goście trzy. W ciągu kolejnych 8 minut na tablicy świetlnej po obu stronach widniało już 5 przewinień, a żółte kartoniki obejrzeli jeszcze Yelishev i Witek (Śląsk) oraz Delgado i Błaszyk (Pniewy). W związku z przewinieniami gra była rwana, ale to nie przeszkodziło obydwu zespołom w tworzeniu kolejnych sytuacji. W 34. minucie pniewianie zdecydowali się nieco zaryzykować i bramkarz brał czynny udział w rozgrywaniu piłki na połowie Śląska, tworząc przewagę. Ten manewr niczego pozytywnego jednak gospodarzom nie przyniósł, a wręcz przeciwnie, bo WKS miał okazję na kontrę, którą faulem zmuszeni byli zastopować pniewianie. W ostatnich minutach oba zespoły nie były w stanie stworzyć żadnej stuprocentowej okazji i ostatecznie po meczu walki, z kilkoma przebłyskami geniuszu, podzieliły się punktami po remisie 2:2.
Z perspektywy beniaminka, remis na terenie doświadczonego na poziomie FOGO Futsal Ekstraklasy trzeba przyjmować z szacunkiem. Wrocławianie dwukrotnie w tym meczu prowadzili, ale nie byli w stanie dowieźć rezultatu do końca. Pierwszy, historyczny punkt w historii występów w Ekstraklasie zaliczony, czas zacząć misję MISTRZ POLSKI W HALI AWF! Hej Śląsk!