JAXAN WKS Śląsk Wrocław Futsal przegrał na własnym parkiecie w ramach 5. kolejki FOGO Futsal Ekstraklasy. Trójkolorowi ulegli Texom Eurobus Przemyśl 2:5, zaliczyli czwartą porażkę w trwającej kampanii i wciąż mają na koncie tylko 1 punkt. Goście z kolei wygrali po raz czwarty i umocnili się w czołówce tabeli. Gole dla gospodarzy zdobyli Christopher Moen i Andrii Yelishev.
Wrocławianie przystąpili do spotkania 5. kolejki w nieco odmienionym składzie. Najważniejszymi zmianami był debiut Rodrigo Dasaieva oraz absencja za czerwoną kartkę Kamila Izbiańskiego i lekki uraz Hamzy Maimona. Poza tym trener Rodrigo Coimbra mógł skorzystać ze swoich żołnierzy, którzy regularnie występowali w tym sezonie. Śląsk rozpoczął spotkanie równiez zupełnie nową piątką: Cyprian Bukowski, Dawid Witek, Andrii Yelishev, Artem Ros i Maksym Voronin. Goście z Przemyśla wyniegli na parkiet w zestawieniu: Roman Koltok, Leonardo Santana, Henrique Diniz, Ruben Santos i Danyil Abakshyn.
Początek spotkania był niezwykle intensywny z obydwu stron, toteż trenerzy do pierwszych rotacji zmuszeni byli już po dwóch minutach gry. Zdecydowanie lepiej w ten mecz weszli goście, którzy zadali cztery niezwykle szybkie i bolesne ciosy już na samym początku. W 4. minucie gry błąd w wyprowadzeniu futsalówki popełnili gospodarze, piłkę przejął Nazar Shved i dobrze dograł do Rostyslava Semenchenki, a ten otworzył wynik w hali AWF. Błędy jednak zaczęły się mnożyć po stronie Śląska i chwilę później było już 2:0 po odbiorze i solowej akcji Artema Fareniuka. W 6. minucie wrocławianie popełnili kolejny błąd, tym razem w ustawieniu i dalekie zagranie bezpośrednio od swojego goalkeepera na bramkę zamienił Abakshyn. Eurobus kapitalnie wszedł w mecz i każda kolejna bramka tylko ich napędzała, co udowodnili raz jeszcze, tym razem w 8. minucie po stracie ponownie Abakshyn wyszedł sam na sam i było już 4:0 dla przemyślan. WKS próbował się odgryzać, ale niebywale zmotywowani i zdeterminowani od samego początku byli goście i nie dopuszczali do żadnych groźnych sytuacji pod własną bramką.
W drugich 10 minutach pierwszej części gry do gry na dobre włączył się Cyprian Bukowski, który kilkukrotnie ratował skórę gospodarzom, ale zaczęła się też rozkręcać gra Wojskowych, którzy stworzyli kilka szans i oddali kilka groźnych strzałów na bramkę Koltoka. Eurobus miał z kolei problem z faulami, bo po 16 minutach po stronie Śląska było zaledwie jedno przewinienie, a po stronie gości aż 5. Wyjątkowo napakowany energetycznie po stronie przemyślan był Ruben, który sam faulował trzykrotnie, a w 17. minucie sfaulował po raz kolejny iWKS miał kapitalną szanse żeby zdobyć pierwszą bramkę z przedłużonego rzutu karnego. Piłkę do tego stałego fragmentu gry ustawił sobie Yelishev, ale uderzył prosto w bramkarza przyjezdnych i utrzymywał się wynik 0:4. W związku z tym, że gra Trójkolorowych się nie kleiła to trener Zico zaczął rotować czwórkami, wprowadzać po jednym graczu, ale i to nie nie zmieniło znacząco obrazu gry i do przerwy goście prowadzili we Wrocławiu bardzo wysoko.
Drugą połowę bardzo mocno zaczął Śląsk, który mógł strzelić gola już w 21. minucie, ale sytuacji sam na sam nie wykorzystał kapitan Dawid Witek. Chwilę później przed równie dobrą okazją stanął De Agostini, ale jego uderzenie obronił Koltok. Taki intensywny początek przełożył się też na faule, których WKS miał chwilę po wznowieniu już dwa. Pierwszą okazję do zdobycia bramki Eurobus stworzył w 25. minucie, kiedy to trzy razy uderzał Santana, za pierwszym razem obronił Bukowski, a dwie dobitki z linii bramkowej wybił Ribeiro. Pomimo dominacji w posiadaniu piłki podopiecznych Zico, nie przekładało się to na zdobycze bramkowe, za to bardzo szybko zaczęły rosnąć faule z obydwu stron, a w 29. minucie jedni i drudzy mieli ich na koncie po cztery. Przed ostatnim fragmentem spotkania wrocławianie mieli jednak wciąż cztery gole straty.
Ostatnie 10 minut spotkania zaczęło się dla gospodarzy dobrze, podeszli wysokim pressingiem i zaczęli zmuszać Eurobus do popełniania błędów. W 32. minucie piłkę pod polem karnym przejął Christopher Moen, nawinął obrońcę i oszukał bramkarza strzałem pod poprzeczkę, dając Trójkolorowym pierwszą bramkę i wynik 1:4. Śląsk poszedł za ciosem i jeszcze zintensyfikował ataki, a Moen po kilkudziesięciu sekundach mógł mieć na koncie już dwa trafienia, ale uderzył niecelnie z lewego narożnika pola karnego. Czas nieubłaganie uciekał więc szkoleniowiec gospodarzy zdecydował się na wycofanie bramkarza, a koszulkę goalkeepera założył Artem Ros, który miał tworzyć przewagę na atakowanym polu. Niestety podobnie jak w poprzednich spotkaniach, ten manewr nie przynosił wielu efektów. Później na chwilę do bramki wrócił Bukowski, a świetną indywidualną akcją na prawej stronie popisał się Yelishev, uderzył bardzo mocno prawą nogą i dał WKS-owi wynik 2:4 na 2 minuty i 14 sekund do końca spotkania. W 39. minucie przed szansą stanał De Agostini po kapitalnym zagraniu od Ribeiro wzdłuż bramki, ale przestrzelił. W samej końcówce jeszcze gospodarze przejęli piłkę pod własną bramką i Santana precyzyjnie uderzył przez całą długość boiska, ustalając wynik meczu na 5:2.
WKS po przerwie wyglądał znacznie lepiej niż w pierwszej części gry, o czym też świadczy "wygrana" druga połówka 2:1, ale niestety to było zdecydowanie za mało na tak dobrze usposobionego lidera FOGO Futsal Ekstraklasy. Dobre zawody po zmianie stron zagrał też Cyprian Bukowski, a debiut za sobą ma Rodrigo Dasaiev. Już w przyszłą niedzielę zespół ze stolicy Dolnego Śląska czeka starcie w Sierakowicach. Wrócimy silniejsi!