WKS Śląsk Futsal Wrocław przegrał wyjazdowe spotkanie z AZS UEK Kraków 3:4. Choć wrocławianie byli na prowadzeniu przez 24 minuty gry, to ostatnie 120 sekund zadecydowało o końcowej porażce. Bramki dla Trójkolorowych zdobyli Miłosz Taranek (2) i Jan Rojek.
Do niedzielnego starcia z AZS UEW Futsal WKS przystępował ponownie w nieco odmienionym zestawieniu. W porównaniu do spotkania sprzed tygodnia, w składzie pojawił się Kamil Dziubczyński, a zabrakło kapitana Kamila Kozaka, który zmaga się z urazem kolana. W wyjściowej piątce wrocławian wybiegli: Daniel Dudek, Michał Grochowski, Jan Rojek, Daniel Hoilik oraz Filip Turkowyd. Gospodarze z Krakowa rozpoczęli w składzie: Mikołaj Wiewióra, Jakub Ptak, Mikołaj Pyś, Patryk Zając i Krystian Grochalski.
Po golu AZS przejął inicjatywę i dłużej utrzymywał się przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. Problemem wrocławian z kolei było to, że bardzo trudno było im rozgrywać futbolówkę na połowie gospodarzy więc i sytuacji było jak na lekarstwo w pierwszych pięciu minutach. W kolejnych minutach krakowianie stworzyli dwie dobre sytuacje, najpierw niecelnie wykonany rzut wolny, a chwilę później dobrze rozegrany rzut rożny, ale świetną interwencją popisał się Daniel Dudek.
Wreszcie w 7. minucie kapitalna akcja duetu Jajko-Taranek. Ten drugi wyprowadzał piłkę z własnej połowy, dograł do Krystiana, ten świetnie obrócił się z obrońcą na plecach i dograł do pustek bramki Miłoszowi, a ten nie pomylił się i było 1:1. Jajko ewidentnie rozochocił się tą asystą i chwilę później wyprowadził solową kontrę spod własnej bramki, którą niestety dla wrocławian zakończył niecelnym strzałem.
Po bramce wyrównującej Śląsk zaczął czuć się pewniej na parkiecie rywala i coraz śmielej atakował na bramkę. Fenomenalnie dysponowany był strzelec bramki na 1:1, który kapitalnie współpracował z Jajkiem. W 14. minucie jednak Miłosz zdecydował się na akcję indywidualną prawą stroną, minął dwóch rywali i bardzo dobrze uderzył na bramkę Wiewióry, dając prowadzenie gościom – 2:1. Cały skład WKS-u wyglądał naprawdę dobrze w tym meczu, a zmiany przeprowadzane przez trenera Wysoczańskiego nie wpływały na poziom gry wrocławian. Widać było na boisku chemię, która jest niezwykle ważna w futsalu. W 16. minucie trener gości Daniel Bukalski zmuszony był poprosić o czas żeby na nowo tchnąć energię w swój zespół.
W końcowych fragmentach pierwszej połowie goście zaczęli popełniać błędy w wyprowadzeniu piłki, jeden z takich błędów mógł zakończyć się golem, ale bardzo dobrą interwencją po strzale Turkowyda popisał się Wiewióra. W 18. minucie Taranek do dorobku bramkowego dołożył też żółtą kartkę za faul w środku boiska. Na minutę przed końcem pierwszej części bardzo dobrą okazję na wyrównanie miał Grzegorz Chlebda, ale z bliska uderzył obok słupka bramki Śląska. W ostatnich sekundach Śląsk dwukrotnie miał szansę uderzyć z rzutu wolnego z niezłej pozycji (w pierwszej sytuacji Jakub Ptak został ukarany żółtą kartką) i przy drugiej okazji Jajko uderzył bardzo dobrze, ale tylko w słupek bramki AZS-u. Do przerwy wynik się nie zmienił i WKS prowadził 2:1.
Druga połowa zaczęła się lepiej dla gości z Wrocławia, którzy przeważali i utrzymywali się przy piłce. W 24. minucie Patryk Zając został ukarany żółtą kartką za reakcję na ławce gospodarzy, a chwilę później Śląsk niedokładnie rozegrał rzut wolny. Chwilę później kapitalnie z kontrą wyszli wrocławianie, w sytuacji sam na sam był Jajko, ale próbował jeszcze dogrywać do Taranka i dobrze interweniowali defensorzy, wybijając piłkę poza boisko. W 25. minucie rzut wolny z prawej strony boiska wykonywał Grochowski, wstrzelił bardzo mocno piłkę w pole karne, Rojek dostawił nogę i podwyższył prowadzenie WKS-u na 3:1.
Po golu na 3:1 gospodarze zdecydowali się na włączenie bramkarza do gry ofensywnej i dość szybko przełożyło się to na sytuacje. Dwie minuty po golu dla Śląska krakowianom udało się złapać kontakt, mocno zagraną futbolówkę przeciął Chlebda i było 2:3. Ten gol dał AZS-owi nowe siły i gospodarze dużo bardziej ohoczo zaatakowali bramkę Daniela Dudka. Na szczęście dla wrocławian nie przekładało się to na sytuacje, bo bardzo dobrze w defensywie radzili sobie goście. W 31. minucie kapitalną okazję miał Hady, ale nie skierował piłki do bramki. Chwilę później Zając uderzył zza pola karnego, ale dobrze w bramce zachował się Dudek. Tak czy siak, w tym fragmencie zdecydowaną przewagę mieli gospodarze, którzy raz po raz sunęli z atakami. Trójkolorowi musieli zmienić sposób grania jak najszybciej, bo taka przewaga AZS-u w końcu mogłaby zakończyć się golem.
Wreszcie w 34. minucie bardzo ładna, koronkowa akcja na jeden kontakt Turkowyd-Grochowski-Hoilik-Rojek i ten ostatni miał szansę na oddanie strzału, ale uderzył w środek bramki Wiewióry. Z perspektywy WKS-u najważniejsze jednak, że coś drgnęło i goście na nowo poczuli grę. Na pięć minut przed końcem spotkania trener Buchalski poprosił o przerwę dla gospodarzy. Po czasie ponownie AZS spróbował atakować w przewadze na boisku, zamykając Wojskowych na własnej połowie, ale dość dobrze radzili sobie z takim stylem wrocławianie i nie pozwalali na oddawanie strzałów rywalom.
W 37. minucie kapitalnie w obronie zagrał Dziubczyński, odebrał piłkę przeciwnikowi i zdołał oddać strzał w kierunku pustej bramki gospodarzy, ale niestety strzał okazał się niecelny i WKS wciąż prowadził tylko jednym golem. Na dwie minuty przed końcem Grochowski sfaulował na żółtą kartkę i obie ekipy miały po cztery faule na koncie. Niestety dla Śląska na 120 sekund przed końcem kapitalnym strzałem z niemal połowy boiska popisał się Ptak i doprowadził do wyrównania – było 3:3. Na 20 sekund przed końcem stało się jednak coś fatalnego w skutkach dla WKS-u - Dudek źle wznowił grę, piłkę przejęli zawodnicy AZS i rozklepali momentalnie rywali w przewadze i do pustej bramki trafił Chlebda – 4:3 dla gospodarzy. Wynik do końca nie uległ już zmianie.
Trudno skomentować takie spotkanie, bowiem przez zdecydowaną większość czasu gry WKS dominował, stworzył więcej sytuacji i realnie na niewiele pozwolił gospodarzom. Pech w końcówce, proste błędy i złe decyzje spowodowały, że przewaga budowana przez kilkadziesiąt minut została roztrwoniona w niespełna 120 sekund. Uczymy się jednak na błędach, wyciągniemy wnioski i już w sobotę wracamy do hali AWF na starcie z bardzo mocnym GKS-em Tychy.
fot. Okapi Studio Live