JAXAN WKS Śląsk Wrocław Futsal przegrał z Piastem Gliwice 4:6 w 3. kolejce FOGO Futsal Ekstraklasy. Wrocławianie przez cały mecz gonili wynik i odrabiali straty, a na 5 minut przed końcem meczu mieli remis 4:4, ale ostatecznie doświadczenie gości zaważyło i to mistrz Polski wywiózł z Wrocławia trzy punkty. Gole dla Śląska zdobyli Lion Ribeiro, Christopher Moen, Łukasz Krawiec i Jonatan De Agostini. Śląsk zaliczył tym samym drugą porażkę w trwającym sezonie.
Trójkolorowi do spotkania 3. kolejki przystępowali, ponownie, w niezmienionym składzie. Trener Rodrigo Coimbra mógł skorzystać ze wszystkich 13 dostępnych zawodników, ale nastąpiły zmiany w wyjściowym ustawieniu. W pierwszej piątce tym razem wybiegli Kamil Izbiański, Hamza Maimon, Dawid Witek, Jonatan De Agostini oraz Lion Ribeiro. W wyjściowym składzie Piasta pojawili się natomiast Michał Widuch, Vinicius Teixeira, Vinicius Lazzaretti, Miguel Parreira i Jani Korpela.
Pierwsza połowa, pomimo ostatecznego rezultatu do przerwy, przebiegała w bardzo spokojnym tempie. Od początku dłużej utrzymywał się przy piłce Piast, ale nie przekładało się to na sytuacje bramkowe, bo gra toczyła się głównie w środkowym pasie parkietu. W 2. minucie błąd w dryblingu popełnił jeden z graczy gości, piłkę zgarnął Maimon i nie zastanawiał się ani chwili, od razu kopnął w kierunku bramki rywala, ale jego sprytny strzał z połowy boiska w wielkim stylu obronił Widuch. Nie mogliśmy jednak narzekać na intensywność, zmiany posiadań, ale granie toczyło się daleko od pola karnego, to i sytuacji było niewiele, chociaż więcej z gry miał Piast. Obaj trenerzy, zarówno Zico jak i Juninho, często rotowali składem, przeprowadzali pojedyncze zmiany żeby każdy z graczy złapał rytm i żeby przede wszystkim znaleźć to optymalne ustawienie, które dzisiaj zrobi różnicę.
W 11. minucie gliwiczanom wreszcie udało się przeprowadzić szybszą akcję i zaskoczyć gospodarzy. Świetnie na lewej stronie akcję rozegrał Vinicius Teixeira, dostał piłkę zwrotną i uderzył bardzo mocno lewą nogą, nie dając szans Izbiańskiemu i otwierając wynik meczu - 1:0. To był kapitalny fragment Piasta, bo niespełna 30 sekund później, bo trzecim faulu drużynowym WKS-u, mieli rzut wolny, który na bramkę kolejnym mocnym uderzeniem zamienił Breno Bertoline i było już 2:0. Gra Piasta zaczęła się zazębiać, ale na posterunku stał po raz kolejny świetnie dysponowany Izbiański, który kilkukrotnie ratował wrocławian. W 15. minucie wreszcie udało się gospodarzom skutecznie odgryźć, bardzo prosto rozegrany aut z wysunięciem rozegrał Maimon z Ribeiro, a ten drugi, podobnie jak w Pniewach, potężnym uderzeniem lewą nogą "pod ladę" dał Trójkolorowym gola kontaktowego na 1:2. Z tej bramki jednak WKS nie mógł cieszyć się długo, bo prosty błąd w wyprowadzeniu od własnej bramki popełnił Izbiański, do futbolówki dopadł Tomasz Kriezel i wpakował ją do pustej bramki, podwyższając na 3:1. Przy tej sytuacji bramkarz Śląska nabawił się lekkiego urazu i w jego miejsce na chwilę pojawił się 16-letni Cyprian Bukowski, tym samym debiutując na poziomie FOGO Futsal Ekstraklasy. Izbiański ostatecznie wrócił, a ostatnie słowo w pierwszej połowie należało do podopiecznych Rodrigo Coimbry. W 19. minucie źle wyprowadzaną piłkę przejął tuż przed bramką Artem Ros, zagrał do wbiegającego Ribeiro, a ten był faulowany w polu karnym przez Kriezela i sędzia podyktował rzut karny. Etatowym wykonawcą tego stałego fragmentu gry w Śląsku jest Christopher Moen, który podszedł do piłki i bezlitośnie wykorzystał swoją szansę, ustalając wynik do przerwy na 2:3.
Druga połowa zaczęła się bardzo agresywnie z obu stron. Śląsk złapał bardzo szybko pierwszy faul, a chwilę później doszło do spięcia na linii De Agostini-Korpela, za co obaj zawodnicy obejrzeli żółte kartki. Intensywność gry wzrastała, a sytuacje z obu stron zaczynały się mnożyć. W 26. minucie bardzo dobrze wysokim pressingiem zaatakował Piast, Bertoline przejął piłkę pod polem karnym, zagrał do Eduardo Dos Santosa, a ten znowu dał gościom dwubramkowe prowadzenie 4:2. Ponownie jednak świetnie zareagował Śląsk, bo już niespełna 60 sekund później w pole karne dograł Artem Ros, a z najbliższej odległości piłkę do siatki skierował Łukasz Krawiec i WKS znowu miał kontakt - 3:4. Po tym golu zdecydowanie inicjatywa przechyliła się na korzyść gospodarzy, którzy uwierzyli w pozytywne rozstrzygnięcie tego starcia - z rzutu wolnego w słupek uderzał Ribeiro, a chwilę później kontra 3 na 2 zakończyła się świetną interwencją Widucha. Gliwiczanie w tym fragmencie gry ograniczali się głównie do strzałów z dystansu, próbowali m.in. Lazzaretti czy Parreira, ale niewiele z tego wynikało.
Ostatnie 10 minut było rollercoasterem emocji. Ze względu na zmęczenie obydwu zespołów było coraz więcej przestrzeni na parkiecie, co doprowadzało do seryjnych kontr w jedną i w drugą stronę, ale też do przewinień. W 35. minucie oba zespoły miały po cztery faule na koncie i musiały się pilnować w najważniejszej fazie starcia. Na pięć minut przed końcem meczu inteligentnie na wyprzedzenie zagrał De Agostini, o bezpańską piłkę powalczył Maimon, a potem kontrę 2 na 1 świetnie rozegrał duet Ribeiro-De Agostini i ten drugi dał wymarzony remis wrocławianom, było 4:4. Po tej bramce Piast dużo bardziej zaryzykował, a na połowie WKS-u przez dłuższy czas przebywał bramkarz gości Michał Widuch, który tworzył przewagę w atakowanej tercji. W 37. minucie wreszcie gliwiczanom udało się przełamać obronę gospodarzy, świetnie przez całą szerokość boiska zagrał Parreira, a do pustej bramki uderzył Teixeira i Piast po raz kolejny w tym meczu miał prowadzenie - 5:4. W końcówce trener Rodrigo Coimbra wycofał bramkarza, ale nie zmieniło to już niczego po stronie WKS-u, za to Tomasz Kriezel rozwiał wszelkie wątpliwości na kilkanaście sekund przed ostatnią syreną, ustalając wynik na 6:4 dla mistrza Polski.
To był naprawdę świetny mecz w hali AWF Wrocław, ale na koniec najważniejszy jest wynik. Pomimo walki do samego końca i wydarcia remisu 4:4 na kilka minut przed końcem meczu, ostatecznie to Piast wywiózł z Wrocławia trzy punkty, a WKS przegrał po raz drugi w tym sezonie na własnym parkiecie. Czas na analizę i pracę, a w niedzielę kolejne wyzwanie - z Dremanem w Opolu.