Puchar Polski jednak nie dla nas.

2 lata temu | 09.01.2022, 14:06
Puchar Polski jednak nie dla nas.

Nasz udział w „Turnieju tysiąca drużyn” kończymy na 1/32 odbierając lekcję futsalu od ekstraklasowego Gredaru Fit Morning Futsal Brzeg.

Chociaż wynik 11-4 na korzyść gości mógłby świadczyć o różnicy kilku klas, musimy obiektywnie przyznać, że faktycznie brzeżanie przez cały mecz kontrolowali jego przebieg, ale my też się naszego występu nie musimy wstydzić.

Przede wszystkim cieszę się, że kilku naszych młodych zawodników pokazało się przed publicznością. Myślę, że fajnie jest debiutować przy prawie pełnej hali. Wtedy nawet przegrana mniej boli. A co do samego meczu, oczywiście nie chcieliśmy łatwo sprzedać skóry ale też nie wyszliśmy na parkiet z nastawieniem bronienia wyniku za wszelką cenę. Zrealizowaliśmy kilka założeń taktycznych, kilka nam nie wyszło i nich straciliśmy bramki. Ale to jest prawo młodzieży by popełniać błędy. Gdzie się mają uczyć jak nie na boisku. Gredarowi życzymy powodzenia w pucharach i skutecznej walki o utrzymanie w Futsal Ekstraklasie” – powiedział po meczu Sebastian Bednarz, dla którego był to powrót na trenerską ławkę po latach.

Sam mecz zaczął się od tego co kibice lubią najbardziej. Szybkie akcje, strzały i co najważniejsze bramki. Po 10. minutach na tablicy wyników widniał wynik 4:2 dla gości, a warto zauważyć, że bramek mogło paść jeszcze więcej. Ale na wysokości zadania stawali obaj bramkarze. Zarówno Jorge Marchante Andreu po stronie gospodarzy, jak i Marcin Raczkowski w bramce Gredaru popisywali się udanymi, a niejednokrotnie instynktownymi interwencjami.

Samo strzelanie bramek zainicjował już w 5. minucie meczu Darius Nastai, który wykończył składną akcję całego zespołu. Goście prowadzeniem cieszyli się tylko przez 17. sekund. Tyle czasu bowiem potrzebował Patrik Kminek, który po indywidualnej akcji doprowadził do remisu. Na kolejną bramkę kibice zgromadzenie w hali sportowej Szkoły Podstawowej im. Wandy Chotomskiej w Kiełczowie – przy okazji dziękujemy dyrekcji szkoły oraz wójtowi Gminy Długołęka Wojciechowi Błońskiemu za przyjęcie i perfekcyjną organizację meczu – czekali niewiele ponad minutę. Kiedy to w podbramkowym zamieszaniu największym sprytem wykazał się Paweł Synowiec, wyprowadzając gości na prowadzenie 2:1. Próbowaliśmy  się odgryzać, ale doświadczenie wyżej notowanego przeciwnika było widoczne od początku spotkania, a „profesor” Kamil Kucharski skutecznie hamował nasze ataki. Po jednym z naszych ataków znowu nadzialiśmy na się kontrę gości, którą na bramkę zamienił Jan Rojek. Potem niestety błąd przytrafił się naszemu golkiperowi, którego całkowicie zmylił lekkim strzałem spoza pola karnego Synowiec i wynik zaczął nam się wymykać spod kontroli.

Kolejna kontra gości doprowadziła do … zdobycia bramki kontaktowej przez Miłosza Stępnia. Wpierw na nasza bramkę strzelał dokonały tego dnia Nastai, ale jego strzał trafił w spojenie bramki strzeżonej przez Jorge. Piłka wpadła pod nogi Stępnia, który wykorzystał swój atut i po szybkiej kontrze doprowadził do wyniku 2:4. Przed przerwę zobaczyliśmy jeszcze tylko jedną bramkę, której autorem był Kacper Kędra, chociaż okazję do zmiany wyniku mieli jeszcze Rojek, Synowie (po stronie Brzegu) i ponownie Stępień (dla Śląska).

Druga połowa rozpoczęła się od odważnych ataków Śląska. A najlepszej okazji do zmiany wyniku nie wykorzystał Kminek, który otrzymał niespodziewany prezent od obrońców Gredaru i w sumie tylko chyba Patrik i bramkarz gości wiedzą jak piłka strzelana głową z 1. metra nie znalazła drogi do siatki. Stare piłkarskie przysłowie mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą i tak było też w naszym przypadku. O ile jeszcze 24. minucie po strzale Dawida Witka, występujący w drugiej połowie w naszej bramce Maciej Borowicz popisał się wyśmienitą paradą, to już 26. minucie nie miał żadnych szans na interwencję po strzale Santiago Gutierrez Jose Luis (popularny Jose Pepo). Borowicz jeszcze kilka razy ratował nas przed utratą bramki -m.in. po atomowych uderzeniach Kuchara, Witka czy Pepo – jednak musiał uznać wyższość przyjezdnych po strzałach Nasai (poprzedzonego fantastyczną interwencją naszego bramkarza na połowie boiska, ale już do dobitki nie zdążył), i dwóch trafieniach Roberta Babijczuka Kędry. Wynik może wskazywać na jednostronny przebieg spotkania, ale poza bramkami Kacpra Antosa i Jirki Mraza, na bramkę gości groźnie strzelali Michał Gałaszewski (dwa razy minimalnie chybił), Mraz (ostrzeliwał słupki bramki gości).

Z pozytywów warto odnotować debiutanckie minuty Mateusza Jasiczka i Roberta Ratajczyka, chwilami drzemiący w sobie potencjał pokazali Michał Gałaszewski, Daniel Hoilik czy Kamil Żbik.

Kolejna okazja do zobaczenia naszych zawodników już za tydzień, kiedy to zagramy z AZS-em AWF-em Profi Sport Wrocław (niedziela, godz. 16.00 – Hala AWF) a do Kiełczowa zawitamy ponownie 29 stycznia, kiedy to będziemy gościli u siebie Mundial Żary (godz. 18.00).

WKS Śląsk Futsal Wrocław – Gredar Fit Morning Futsal Brzeg 4:11 (2:5)

WKS Śląsk Futsal: Jorge Merchante Andreu, Maciej Borowicz, Robert Ratajczak – Jirka Mraz (kapitan), Patrik Kminek, Patryk Mendela, Patryk Wróbel, Miłosz Stępień, Kamil Pach, Kacper Antos, Mateusz Jasiczek, Michał Gałaszewski, Kamil Żbik, Daniel Hoilik. Trener: Sebastian Bednarz

Gredar Fit Morning Futsal Brzeg: Marcin Raczkowski, Szymon Konieczny – Jan Rojek, Dawid Witek, Jose Pepo, Kamil Kucharski, Paweł Synowiec, Darius Nastai, Sebastian Kozina, Damian Makowski, Robert Babijczuk, Kacper Kędra. Trener: Roman Smirnoff

Udostępnij